Śmiać mi się chce, kiedy piszę tego maila myśląc o tym jaką gafę strzeliliśmy w zeszłym roku podczas naszego kilkumiesięcznego pobytu w Miami.
Standardowym wyposażeniem mieszkań na wynajem w okolicy, w której wynajmowaliśmy była pralka + suszarka automatyczna…
Jednym słowem po praniu przekładasz pranie do suszarki i po godzinie masz suche.
Rozwiązanie, które nieśmiało wchodzi do Polski, niby wszystko spoko, ale…
Po basenie mieliśmy mokre tylko 2 ręczniki i kąpielówki, więc szkoda było odpalać całą maszynerię dla 4 rzeczy.
Przy okazji wizyty w Ikei zdecydowaliśmy się więc na zakup prostej suszarki na pranie (wieszaka), który dajemy też do naszych mieszkań w Polsce. Prosty zestaw za $15.99.
W sam raz, aby wysuszyć coś czego nam szkoda albo te kilka drobnych rzeczy.
Gdzie najlepiej postawić – na balkonie w słońcu 🙂
Po 3 tygodniach pismo w drzwiach od zarządcy, napisane jakby do ogółu (dostali wszyscy), ale jednak tylko do nas (nikt inny nie miał nic na balkonie), że jest kategoryczny zakaz wystawiania gratów i suszarek na pranie na balkon, bo psuje to ład architektoniczny.
Dziwni jacyś – pomyśleliśmy. No ale zasady to zasady, przestaliśmy korzystać i o sprawie zapomniałem.
Miesiące później rozmawiałem o tym wyjeździe z Amerykaninem i śmiałem się, że zakazali nam trzymania suszarki na pranie na balkonie.
„Ale jak to trzymaliście suszarkę na pranie na balkonie – a skąd prąd?”.
Zacząłem mu więc tłumaczyć, że chodziło o taką najprostszą z Ikei.
On zrobił wielkie oczy i zaczął się śmiać w najlepsze.
„Nie wiem, czy wiesz, ale u nas tylko ‘rednecks & hill billies’ (w luźnym tłumaczeniu: wieśniacy) stosują takie suszarki na totalnych zadupiach, gdzie brakuje prądu”.
Uświadomiłem sobie wtedy jedną rzecz – to, że dla nas coś jest oczywiste i normalne, nie oznacza, że druga strona musi myśleć podobnie.
Takie sytuacje występują też w relacji wynajmujący – najemca i kiedy czasami dostrzegam, jakie gafy (lub zbędne wydatki) popełniają inwestorzy to od razu staje mi przed oczami ta nasza nieszczęsna suszarka na balkonie.