Zapisz się do newslettera i odbierz dostęp do bezpłatnych materiałów o nieruchomościach

Karygodny błąd! [50/100]

Z samego rana dostałam maila od Moniter.pl. Ogłoszenie dotyczyło mieszkania znajdującego się na ulicy 1 Maja 110. Metraż wynosił 52,50 metrów kwadratowych, natomiast cena 195 tysięcy złotych. Szybko wykonałam telefon i umówiłam się na jego oglądanie jeszcze w tym samym dniu.

Pani pośrednik poinformowała mnie, że aktualnie jest wynajmowane przez młodą parę z dzieckiem. Mieszkania znajdujące się na osiedlu Zawodzie cieszą się dość dużym zainteresowaniem.

Moje pierwsze wrażenie? Za dnia okolica wydaje się dość spokojna, w otoczeniu drzew, placu zabaw, w promieniu kilku metrów znajduję się Lidl oraz Biedronka. Na klatce od razu rzuciły się w oczy wycieraczki. A jak już wcześniej wspominałam to dobry znak! Drzwi otworzyła nam najemczyni mieszkania. Na suficie znajdowały się stare kasetony, które pamiętam z czasów dzieciństwa, które znajdowały się w moim rodzinnym domu. Wchodząc do pierwszego, przestronnego pokoju zauważyłam, że okna są drewniane, wymieniane dość niedawno przez spółdzielnie. Kolejny pokój był również duży o bardzo podobnych wymiarach jak ten poprzedni. Kuchnia posiadała małą spiżarkę, lecz spokojnie można ją usunąć, uzyskując więcej miejsca.

Łazienka połączona z ubikacją. Niedawno odświeżona, zostały położone nowe płytki, dodatkowo zakupiono ubikacje oraz umywalkę. Jak widać na zdjęciu woda podgrzewana jest przez junkers. Niestety nie mam zbyt dobrych wspomnień związanych z Junkersem. Na pierwszym wynajmowanym przeze mnie mieszkaniu czad się ulotnił. Jedna z moich koleżanek straciła przytomność. O mały włos mogło się to skończyć tragicznie. Po tej sytuacji zaopatrzyłyśmy się w czujnik wykrywający gaz oraz dbałyśmy o przepływ powietrza, zostawiając okna troszkę uchylone. Oczywiście to moje prywatne odczucia, wiem że piecyki gazowe są popularne i niektórzy się nie obawiają. Kwestia regularnego serwisowania.

Mieszkanie posiada również balkon. Dwa duże pokoje umożliwiały wstawienie ścianek działowych, co w rezultacie dałoby nam 4 pokoje. Wystarczyłoby jedynie zrobić do każdego osobne drzwi, aby każdy z pokoi był niezależny. Dodatkowo do mieszkania przydzielona jest piwnica.

Podsumujmy. Mieszkanie nie znajdowało się w samym centrum, lecz krótka przejażdżka umożliwiała dotarcie na najbliższą uczelnie w przeciągu kilkudziesięciu minut. Mieszkanie czekał generalny remont ze względu na kasetony, stare płytki itd. Warto byłoby zastanowić się nad plastikowymi oknami. Do tego elektryka i również rury kanalizacyjne, które wcześniej nie były wymieniane. Pośredniczka zapytała mnie jakie są moje możliwości i jaką cenę mogłabym zaproponować. Na początku powiedziałam 170 tysięcy. Owszem zaczęłam jak zawsze od bardzo niskiego pułapu. Usłyszawszy tą cenę pośredniczka była bardzo zaskoczona i powiedziała, że taka kwota nawet nie wchodzi w grę. Z jednej strony uparcie mogłam stać przy swoim i poprosić o przekazanie, mimo wszystko, ceny właścicielom jako zaproszenie do negocjacji. Pani pośrednik od razu wyciągnęła ciężkie działa i zaczęła argumentować, że mieszkanie znajduje się w świetnej lokalizacji, że kwota podana przez właścicieli i tak jest okazją. Dodała, że nie kupię mieszkania za tak niską cenę w pobliżu uczelni. Obliczyła, że nawet przy 4 osobach będzie to bardzo dobra inwestycja. Przytłoczona tak dużą liczbą argumentów, twierdząc przy tym, że zaproponowana cena od razu zostanie odrzucona, nawet nie wiem kiedy zgodziłam się na 180 tysięcy złotych. Owszem nadal jest to mniej niż cena ofertowa ale nie taki był mój plan. Nagle zamknęłam sobie możliwość kupna mieszkania za cenę niższą niż 180 tysięcy. Po spotkaniu usiadłam na spokojnie, ochłonęłam i przemyślałam całą sytuacje. Wnioski nasunęły się same. Z jednej strony zabrakło mi argumentów, aby pozostać przy mojej pierwszej propozycji. Z drugiej strony zdałam sobie sprawę, że nie do końca przygotowałam się do negocjacji. W niecałe 15 minut zostałam przekonana do rozpoczęcia negocjacji od sumy o wiele wyższej niż mnie interesowała. Po kilku godzinach dostałam informacje, że właścicielka chciałaby się umówić na pod koniec tygodnia i oferta 180 tysięcy spotkała się z aprobatą. Co pomyślałam? Za łatwo poszło…

Cenna lekcja. W momencie, gdy mówimy pewną sumę nie ma już odwrotu. Nie ma przebacz. Blokujemy sobie szanse zejścia niżej. Cena może jedynie pójść w górę. Brak argumentów, dobrego przygotowania oraz pośrednik, któremu zależy na dobrej ofercie może spowodować, że negocjacje mogą zejść na nieoczekiwany tor. Cały nasz plan może legnąć w gruzach w zaledwie kilka minut. To cenna lekcja i nauczka w jednym. Mogę spokojnie stwierdzić, że każde mieszkanie daje mi cenną lekcje. Stres, nerwy, argumentacja drugiej strony może spowodować, że się poddamy. Jaki z tego morał? Walcz. Ale nie za wszelką cenę, pamiętaj, że warto dojść do wspólnego konsensusu. Jedna jak i druga strona powinna być zadowolona z negocjacji. Choć jest to bardzo ciężkie, mam nadzieje, że kolejne oglądane przeze mnie mieszkania oraz kolejne negocjacje tego właśnie mnie nauczą.

 

3 rzeczy, których się nauczyłam:

1. Twardo stój przy swoim. Przed spotkaniem warto ustalić swoje cele. Dobrze przygotować się do podjęcia negocjacji. W momencie, gdy nie ma właściciela i jest jedynie pośrednik zawsze możemy przekazać swoją propozycję. Nie daj się zbić z tropu.

2. Zbieraj argumenty. W momencie przejścia do negocjacji ważne są argumenty, które wpłyną na ich przebieg. Dlatego też istotne jest, aby zwracać uwagę na każdy element: lokalizacja, odległość od sklepów, komunikacji miejskiej, parking. W przypadku samego mieszkania ważny jest sam układ pokoi, czy łazienka jest połączona z ubikacją czy nie, piwnica, balkon, piętro, konieczność remontu, wymiana okien, instalacji elektrycznej czy rur kanalizacyjnych.

3. Na spryciarza. Rozejrzyj się dobrze po wejściu do mieszkania. Może właściciel ma kota, psa lub inne zwierzę. Warto powiedzieć kilka miłych słów, zachwalić pociechę. Może na półkach są książki o konkretnej tematyce lub przedmioty, które ewidentnie kolekcjonuje. Warto docenić jego zainteresowania, zadać kilka pytań, zainteresować się. To pomoże nawiązać miłą rozmowę i od razu zostaniesz zapamiętany. Pozostanie po Tobie dobre wrażenie. Masz to jak w banku!

 

Komentarz Filipa:

Jak widać negocjacje bywają zaskakujące i nie jesteśmy w stanie się przygotować na wszystko, jednak z biegiem czasu będzie nam coraz łatwiej.

W tym wypadku zgoda na 180.000zł zamknęła dalsze negocjacje i mimo, że właściciele się zgodzili to cena nie była dla Oli atrakcyjna. Warto poprosić o przerwę w negocjacjach jeśli przytłoczą nas argumenty lub powiedzieć, że po prostu na więcej nas nie stać.

Można także wrócić do takich negocjacji i powiedzieć, że po przemyśleniu lub przeliczeniu nie możemy jednak tyle zaproponować, przeprosić i zaproponować kwotę która jest dla nas akceptowalna.

Zawsze po takich sytuacjach warto omówić konkretny case z innym inwestorem albo zastanowić się co mogliśmy zrobić inaczej, tak aby z każdym negocjacji wyciągać wnioski, które nauczą nas czegoś na przyszłość.

 

Bezpłatna baza wiedzy

Ostatnio na blogu

Zapraszamy do lektury merytorycznych wpisów na blogu, które pomogą Ci udoskonalić umiejętności w obrocie nieruchomościami.